Morze, wody bezkres
Wiatrów dom, nieba część
Czasem ukazuje Boga pięść
Piany syk, głuchy ryk
Olbrzymiego huraganu
Jak dźwięk zabawek
Z tamtego straganu
Różności z oceanu
Zakochałem się w tobie jak żeglarz w syrenie
Zakochałem się w tobie jak żeglarz w syrenie
Ale ukrywam to jak muszla robaka w renie
I czekam, aż nikt nie bedzie koło ciebie stał
Wtedy przyjdę jak nagły szkwał
Uderzę falami w morze
I tym wiatrem twe serce otworzę
Spaceruję o brzasku poranka
Spaceruję o brzasku poranka
Brzegiem kamienistej plaży
Delikatna bryza muska moją twarz
A ja wpatruję się w bezgraniczną dziką błękitną otchłań
Która pochłonęła już niejednego śmiałka
Próbującego ją ujarzmić
Stoję na gretingach wyklarowanych
Stoję na gretingach wyklarowanych
Lśniących, czystych i nieskalanych
Morze pokrywa świecąca piana
Przerażająca bielutka ściana
Trzymetrowe zalewaja nas fale
Dostaję bomem i już nie wstaję
Cały pokład czerwona ciecz zalewa
Panikuje przerażona mewa
Budzę się w szpitalu połamany
Marzę o jachcie wypucowanym
Mknącym przez falę wzburzonej trasy
Złożonej z wodnego żywiołu masy
Płynie życie po morza błękicie
Płynie życie po morza błękicie
Czasami myslę o nim i o Wiśle
Bo Wisła wielka jak barwna wstęga
Od gór aż do morza sięga
I wpływa do niego
Wielkiego pięknego
Jak mała wstążeczka zgubiona niteczka
Choć wielka naprawdę
Malutka na mapie
A gdy nią płyniesz to woda chlapie