Załoga, czyli tytułowe chorwackie dziewczyny:
Małgosia Wodecka - Super Captain Gola
Ewa Orzeł - Rudy Lisek Chytrusek
Marta Kozdraś - Active Kozdraś
Iza Witek - Radosne Słoniątko
Kasia Kacerovsky - Miss Sandwich
Aga Kucharska - Gentle Paparazzi
Aga Bajor - Helga Teczka
Natalia Grim - Zakręcona Korba
Magdalena Jurek - Karmazynowy Duszek
Karolina Matelska - Helmut Kicia
Rejs rozpoczął się 06.05.2006r. w Marinie Kastel. Oczarowane rozmiarami Panthery i ilością wolnego na niej miejsca, szybko i sprawnie rozpakowałyśmy swoje rzeczy. Zaraz potem usiadłyśmy do kawy-kawuni przegryzając, w tak zwanym międzyczasie, michałki. Co zresztą stało się później naszą rejsową tradycją. Podczas tego jakże zacnego podwieczorku ustaliłyśmy pierwszy "przelot". Padła decyzja o podboju Splitu, który był oddalony aż o 6 mil od naszego portu macierzystego! W prześlicznych uniformach (białe, damskie koszulki polo i błękitne kapelusze w kwiaty) wyszłyśmy na pokład wzbudzając ogólne zainteresowanie. Przy wychodzeniu z portu zostałyśmy nawet sfilmowane - jak na prawdziwe gwiazdy przystało. A to był dopiero początek
06.05.2006 SPLIT
Podczas tej jakże długiej przeprawy poznałyśmy uroki steru strumieniowego. Po wykonaniu paru zakręconych manewrów dotarłyśmy na miejsce.
Spacer po starym mieście i nie oczekiwane przez nikogo sztuczne ognie na cześć naszą i patrona miasta św. Domniusa wywarły na wszystkich wrażenie. Wraz z panami pozowałyśmy do pierwszej pamiątkowej fotki na tle zabytkowych ruin. Ten pierwszy, wspólnie spędzony wieczór przebiegł doskonale.
07.05.2006 KORCULA
4xP - Piękna Pogoda, Pozytywna Przeprawa!
Choć wiało odrobinę za słabo, miałyśmy okazję zażyć chorwackich kąpieli słonecznych. O czym nie należy zapominać, a o czym należy wręcz n a p i s a ć, czuwał nad nami Stefan. Pytacie kim jest Stefan? Tak nazwałyśmy naszego.. autopilota. Jednak największą atrakcją były odwiedziny dwóch gentelmanów - Miśka i Kuby, którzy przypłynęli do nas na luksusowym pontonie, w jakże szykownych kapelusikach. Zostali przyjęci po królewsku - kawą-kawunią i ciastkami, w zamian za co poprowadzili mini sesję zdjęciową. W blasku fleszy ukazała się damska załoga. Ubrane stylowo i ze smakiem pozowałyśmy jak na prawdziwe damy przystało.
08.05.2006 KORCULA via DUBROWNIK
W Korculi zabawiliśmy dłużej niż się spodziewaliśmy. Podczas postoju miałyśmy do czynienia z panem nurkiem (który wcześniej pomógł również naszym kamratom z Anastazji) i z mechanikiem, który miał czelność zwątpić w nasze umiejętności żeglarskie i dojść do wniosku, że kobiety to najlepiej do garów. No cóż źle trafił.
Mknąc pomiędzy urokliwymi wysepkami miałyśmy okazję zobaczyć skaczącego delfina, któremu najwyraźniej bardzo pasowało przebywanie w damskim towarzystwie. Oczywiście nie obyło się bez westchnień i typowych kobiecych spostrzeżeń "ach.. jaki on śliczny.."
Dopływając do Dubrownika kiszki marsza zaczęły nam grać. Pani kapitan stanęła na wysokości zadania i zaserwowała nam jedną ze swoich specjalności. Nie minęła dłuższa chwila i już wszystkie rozkoszowałyśmy się ryżem z kurczakiem, sosem i owocami. Gar był wielki i pełny. Jednak do czasu.. mniam! J
09.05.2006DUBROWNIK via OKUKLJE
Spacer po zabytkowej części Dubrownika na długo pozostanie nam w pamięci i to nie ze względu na dość drogie przejazdy autobusem (jako wycieczka zorganizowana, pod czujnym okiem naszej Izuni, bardzo sprawnie poruszaliśmy się komunikacją miejską) ale ze względu na niesamowity klimat tego miasta. Wieczorem, w mieście otoczonym murem, przyjemny chłód powodował, że wszyscy odżywaliśmy. Maszerowanie na bosaka po nagrzanym kamieniu co poniektórym sprawiało wielką przyjemność. Urokliwe, wąskie uliczki, schody, schody i jeszcze raz schody, kafejka z ogromnymi porcjami lodów i pub, w którym obok zdjęć gości i dr Kovaca (z serialu ER J) wisiały czarno-białe fotografie wojenne, sprawiły, że każdy z nas chciałby kiedyś tam jeszcze wrócić.
A co do Okuklje był to postój spowodowany nie-chorwackimi warunkami pogodowymi. Marina mała, można by powiedzieć - kameralna, w której to na owoce morza trzeba było czekać. I to dosyć długo.
10.05.2006 OKUKLJE via VELA LUKA
Początek hmm.. gradowy. Wraz z Active Kozdrasiem opatulone od stóp do głów, dzielnie stawiłyśmy czoła temu wybrykowi natury. Później szło już gładko. W marinie, po kawie-kawuni w pobliskiej kafejce, natknęliśmy się na niespodziewaną atrakcje - wokalista CzarnoCzarnych śpiewał specjalnie dla nas "Chcę oglądać twoje nogi". No nie powiem.. tego nikt z nas się nie spodziewał.
11.05.2006 VELA LUKA via HVAR
Współczesne Robinsonki, czyli stawanie na kotwicy w zatoczce na dziko. Przeprawy pontonem pełne przygód, odkrywanie nieznanego lądu, oswajanie nieujarzmionego wybrzeża i pierwsza kąpiel w morzu. Ostatni podpunkt dotyczy jedynie dzielnych: Helgi Teczki Agi i Zakręconej Korby Natalii. Brawo! J
A na Hvarze podbój zamku i podziwianie pięknego widoku. W drodze powrotnej atest smakowo-zapachowy owoców kaktusa i innych egzotycznych, dziwnie wyglądających roślin.
Wieczorem kolacja na pokładzie, podczas której towarzyszył nam Dioklecjan. Kawa-kawunia, michałki i babskie pogaduchy.
12.05.2006 HVAR via KASTEL
Postój w Trogirze
Godz. 7:00. środek nocy. Wypływamy. Co odważniejsze załogantki wstały. Reszta - konsekwentnie dawała odpocząć oczom. Czyli 12.05 ogłaszamy międzynarodowym dniem dziecka.
Jeśli chodzi o sam Trogir, to nie zagrzałyśmy tam miejsca. Chorwaci, wyznający zasadę "damskim załogom mówimy stanowcze NIE", sprawili że wpłynęłyśmy, zatankowałyśmy i pożegnałyśmy się z mariną Trogir.
Przed godziną 20:00 wróciłyśmy do Kasteli. Nie mogłyśmy uwierzyć, że to już koniec. Przecież każdej z nas wydawało się, że dopiero co stąd wypływałyśmy. Wystrojone wybrałyśmy się podziękować naszym sponsorom - Markowi Paskowi i Adamowi Chabiorowi. Atmosfera była dość całuśna. Po powrocie na jacht, podczas kolacji kapitańskiej, bezpośrednio podziękowałyśmy Super Captain Goli, za to jak wspaniała dla nas wszystkich była.
13.05.2006 POSTÓJ W KASTEL. I KONIEC
Godzina 09:00 wyokrętowanie załogi. I ostatnia wyprawa do Trogiru. Pożegnalny spacer, westchnienia na każdym kroku, ostatnia chwila oddechu w cieniu chorwackich palm przed długą drogą do domu. Oby więcej takich wypraw! Dziękuje wszystkim.